piątek, 30 września 2016

Chiquitita, co jest nie tak?

W zasadzie to nadal ja. Nic się nie zmieniło, nic nie ruszyło, może poza tym, że teraz już mniej przede mną lat, tych z trójką na początku. Może trochę przygasłem przez to, że rzeczywiście zacząłem brzmieć, jakbym za dużo się naczytał "Charakterów", których, żeby było śmieszniej, w życiu nawet w rękach nie trzymałem. A może to kwestia tego, że po trzech latach od zmiany miejsca zatrudnienia, świetnie widzę, że z jednego domu wariatów, trafiłem do następnego. W każdym razie, nadal jestem, a patrząc z daleka, można uznać, że to wciąż ten sam facet, któremu łzy stawały w oczach, kiedy słyszał pierwsze takty "Dancing Queen".

Jest we mnie jednak wielka dziura, taka, jakby mnie ktoś przestrzelił na wylot. Rana, której nijak nie umiem załatać, bo w środku brakuje zbyt wielu elementów. I to chyba najbardziej jest irytujące, bo doskonale wiem, co zostało mi odebrane. Stoję więc, tak absurdalnie nieporadnie, przed chwilą jeszcze kompletny, poskładany, funkcjonujący bez zarzutu, a teraz wybrakowany, zdezorientowany i zmuszony do tego, żeby iść dalej tak, jak gdyby nic się nie stało. Jakbym był niekompletny od początku, jakby tej brakującej części mnie nigdy nie było, bo nawet jeśli kiedyś mnie uzupełni, to i tak mam o tym nie myśleć, nie czekać na to, tylko żyć dalej. Jakby to wszystko wcale się nie wydarzyło.

Łatwo jest iść przez życie, nie wiedząc, czego w nim brakuje. Koszmarnie trudno jest jednak stracić coś, co na jeden krótki moment dowiodło, że może być lepiej. Że jest coś więcej, że istnieje jeszcze jakiś jeden element, który dopełnia, tworzy inną, lepszą wersję. Że w zasadzie nagle pojawia się odpowiedź, na pytanie, którego nigdy się nie wypowiedziało. Trudno to wszystko oddać, nawet jeśli tylko na moment. Zwyczajnie boli.

Nic mi nie jest. 

Tylko czas uleczy Cię z ran.

 

6 komentarzy:

  1. towarzyszyłem przy tamtej zmianie, pamiętam

    towarzyszę i teraz

    -mix

    OdpowiedzUsuń
  2. "Czego wciąż mi brak, co tak cenne jest, że ta nie nazwana myśl rysą jest na szkle..". Ta niekompletność boli, bardzo boli. Zwłaszcza, kiedy wiadomo, jak ją zapełnić, uzupełnić tak, by tworzyło wszystko jedną całość. To jeden z najtrudniejszych momentów w życiu, kiedy ta pustka aż zapada Cię do środka, kiedy serce staje sie balastem nie do uniesienia...Dostać coś, co się staje sensem życia, uzupełnia tak pięknie ten ostatni puzel w układance, po czym zostaje to odebrane...to przychodzi myśl, że mogło tego w ogóle nie być, po co bylo choc na chwilę i tak namieszało, przywiązało, zmieniło wszystko o 180 stopni, a potem nagle odeszło, zniknęło. Lepiej wiedzieć, jak mogło być, czy nigdy nie zaznac, nie wiedziec tego? Ostatnio coraz czesciej skłaniam się ku drugiej opcji...Przytulam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zaznając kompletności czujemy się wybrakowani. Szukamy czegoś, nie do końca wiedząc o co chodzi. Dopiero kiedy zjawia się ktoś kto przynosi odpowiedź na pytanie, o którym nawet nie było wiadomo, że się je kiedykolwiek zadało- wtedy wszystko jest jasne. I to tak cholernie boli, kiedy doznaje się tego oczywistego oświecenia, a zaraz po tym znowu zapada mrok.

      I gdzieś Ty tu zawędrowała, moja wspaniała?
      :*

      Usuń
  3. hmmmm........ja ostatnio coraz częściej myślę, że im mniej wiem tym jestem zdrowszy

    -mix

    OdpowiedzUsuń