Ekhm. Do lubianych nigdy nie należałem. Nigdy też nie miałem takich aspiracji, aby należeć. W życiu przyklejano mi różne etykietki, z jednymi walczyłem, na inne otwarcie nie reagowałem. Na wiele mocno sobie zasłużyłem, za to każdą z nich mocno przeżywałem. Pewnie za mocno. Z czasem stałem się wycofany i podejrzliwy, a wszystko, co dane mi było o sobie usłyszeć zacząłem analizować na poziomie subatomowym. Nie jestem doskonały, ale i nie mam grubej skóry. To straszne połączenie, bo żeby nie zwariować, trzeba mieć dystans i do siebie i do tego, co się na swój temat słyszy. Tylko wtedy można coś z tego wyciągnąć, zamiast zasklepiać się w zapamiętałym umartwieniu. Pod warunkiem, że słucha się tylko tych osób, którym na nas zależy, a nie nienawistników, szukających zaczepki.
Nie jestem lepszy od innych. Jestem całkiem przeciętny. Mam braki w wykształceniu, niewyparzony język, jestem nadpobudliwy emocjonalnie i pisarsko, często nie wiem, kiedy się zamknąć. Przewrażliwiony i z kompleksami. I pamiętliwy jestem- wybaczam, ale pamiętam, a później wywlekam rzeczy, które dawno już powinny być pogrzebane. Pracuję nad tym. Nad resztą też. I nad impulsywnością- ona najwięcej mi w życiu zaszkodziła. Wszystkich swoich wad jestem świadom- znam ich podłoże i wiem, do czego prowadzą. Walczę z nimi- od pewnego czasu mocniej i pewnie dlatego sporo jest ofiar dookoła mnie.
Nigdy jednak nie miałem się za lepszego od innych, nie jestem też egoistą, chociaż często zdarza mi się tak zachowywać. Jestem uparty i powielam te same błędy.
I znacznie lepiej mi wychodzi kontakt rzeczywisty, niż wirtualno-telefonicznie-zdystansowany.
Po co to wszystko piszę? Z trzech powodów.
Po pierwsze po to, żeby udowodnić, że nie ma we mnie niczego, co stawiałoby mnie ponad kimkolwiek. Jestem wadliwy, uszkodzony, ale nie beznadziejny, tylko równy.
Po drugie po to, żeby dowieść tego, że tak naprawdę niczego o sobie nie wiedziałem, dopóki nie spojrzałem na siebie wzrokiem kogoś, kto mnie kocha. Wcale nie spodobało mi się to, co zobaczyłem, poza tym, zamiast właściwie zareagować, zacząłem unosić się honorem. Niepotrzebnie. Teraz wiem, ile jeszcze muszę się nauczyć o samym sobie i jak wiele mam do zrobienia.
Wreszcie po trzecie, piszę to po to, żeby dodać coś jeszcze. W całym tym moim pomieszaniu, w kompletnej przeciętności, w tak wielkim oddaleniu od bycia kryształowym, jest we mnie coś dobrego. Coś, co daje siłę i rozświetla mrok. Bo jestem kochany i kocham.
A źli ludzie przecież nie mają serca.
przepiękne!
OdpowiedzUsuń-mix
Nawet potwory miewają swoje momenty.
Usuń:)
Usuń-mix
To chyba Twój najbardziej rozbudowany komentarz ever :D
Usuńten "potwór" mnie rozwalił ;-)
Usuń-mix
Dlaczego?
UsuńJestem dosyć paskudny.
słowo "dosyć" jest tu zatem taką furtką i miarką
Usuń-mix
Dosyć mocno.
Usuńjesteś kochany i kochasz....wystarczy
Usuń-mix
Co nie zmienia faktu, że stąpam po cienkiej linie. I nikt nie ma cierpliwości z gumy.
Usuńobyś zatem nie spadł z własnej winy i nie dał się zrzucić
Usuń-mix