Zasady zostaną złamane, jeśli nadpobudliwość emocjonalna nie zostanie okiełznana. I z jednej strony to poniekąd fajne, bo przecież kocha się całym sercem. Kocha się wspaniale i szaleńczo. Dlaczego więc nie dać z siebie wszystkiego? Dlaczego tłumić samego siebie? Nic innego nie powinno się liczyć. Istne życie w brazylijskiej telenoweli. Kochamy się, nienawidzimy, przeżywamy dramat, znowu się kochamy, nienawidzimy, sekretna siostra bliźniaczka, morderstwo, kochamy, nienawidzimy, odcinek świąteczny, katastrofa lotnicza, kochamy się, nienawidzimy, cudowne zmartwychwstanie, a na koniec w zwolnionym tempie jedziemy na koniu, po plaży, w kierunku zachodzącego słońca. Kochając się i nienawidząc, na przemian.
Z nadpobudliwością, nie każdemu jest po drodze. I wcale być nie musi. Z nadpobudliwością też nie każdemu jest do twarzy, bo łamanie zasad raz po raz, wcale nie jest romantyczne, ani fajne. Męczy, sprzyja napięciom. O jeden raz za dużo. O jedno słowo zbyt wiele.
Panie Boże, takiego mnie stworzyłeś, takiego mnie masz. Znowu przeprosiny, żal- całkiem szczery, nieudawany. Uda się? Wybaczy? Da szansę? Już nie drugą, nie ósmą nawet. Będzie odcinek dwa tysiące czterysta siedemdziesiąty drugi, czy Alfonso Fabrizio Piero Raffaello Ferrero Rocher Piero Filiberto di Baeza odejdzie, pozostawiając Cristal Consuelę Marię Sofię Mercedes Suzuki del Martinez samotnie na planie?
Jak cudownie jest znać wszystkie zasady i być najmądrzejszym w świecie! I jak cholernie dupowato jest nie umieć ich wykorzystać. W teorii wiem wszystko. W praktyce, to co wiem, to tylko nic nie wnosząca papka, która wcale ze mnie nie czyni pana z wysokiej półki. Błądzę spektakularnie, raz po raz uderzając głową w mur w identycznym miejscu, co milion razy wcześniej. Więcej jest takich, jak ja. Mała to pociecha.
Można udawać, że to przez Święta, bo czas sprzyjający temu, że się postępuje bardziej emocjonalnie. Oczywiście to bzdura, bo jak ktoś jest roztelepany (jak autor tekstu), to niezależnie od daty w kalendarzu. Ale ok, ku przestrodze- na Sylwestra lepiej trzymać telefon w bezpiecznej odległości od butelki z winem. Tak na wszelki wypadek.
Co teraz? Noworoczne "Przepraszam, już nie będę?". Po co? Nie ma sensu przepraszać i tłumaczyć, bo to głupie i żałosne. O wiele lepiej jest zacząć dotrzymywać słowa.
Czy ktoś ma pomysł, jak być konsekwentnym w sytuacji, kiedy kocha się kogoś tak cholernie mocno, że aż bezgranicznie? I jak wtedy trzymać się zasad, żeby po prostu kogoś nie stracić?
W nowym roku będę lepszą wersją samego siebie. Tylko, że nie będę z tym czekał do czwartku. Zacznę już. Kochając przy tym swojego Alfonso, jak cała Brazylia i Wenezuela razem wzięte.
ćwiczysz moją cierpliwość
OdpowiedzUsuń-mix
Nie tylko Twoją i nie tylko tu.
Usuńdobrze, że w tym gronie nie jestem sam, miło, że opublikowałeś notkę
Usuń-mix
W TYM gronie to nie wiem, bo to już nie ta sama wesoła gromadka, co jeden adres temu.
UsuńZa to możesz podać rękę mojemu Alfonso. On najbardziej na tym cierpi.
podaję rękę ;-)
Usuńja zaglądam i wypatruję tu notatek
-mix
Postaram się nie wystawiać Waszej cierpliwości na próbę. Zwłaszcza Jego.
OdpowiedzUsuńUzależnienie?
nigdy się nie uzależnię :P nie uzależnienie, raczej Twój wysoki poziom
Usuń-mix
Nie mam wysokiego poziomu. Jestem na tym samym, co reszta świata. Czasami nawet mocno niżej.
Usuń