wtorek, 16 lutego 2016

W końcu coś gruchnie.

Myśl jest prosta. Jesteśmy niezniszczalni i będziemy żyć wiecznie. Nasze organizmy to idealne maszyny, które nigdy nie nawalą. Owszem, czasem zdarzy się jakieś przeziębienie, przy którym część z nas będzie umierała, ale i tak nie weźmie zwolnienia, ale są to epizody, które mijają niezauważone i nadal postrzegamy samych siebie, jako niezwyciężonych.

Dyrdymały. W końcu coś gruchnie. Uwierzcie mi, wcale nie jest wtedy wesoło. Nie wiadomo tylko co wkurza bardziej- zawodność organizmu, czy przeświadczenia o własnej niezniszczalności.

Całe życie udało mi się przechodzić w jednym kawałku. Nigdy nie byłem okazem zdrowia, ale jakiś spektakularnych awarii po prostu nie miałem. Kiedy w wieku 31 czy 32 lat trafiłem do poradni chirurgicznej, pani z rejestracji była głęboko zdziwiona, że nie ma po mnie żadnego śladu. Nic nie było złamane, skręcone, nadwyrężone. Żadnych wypadków. Żadnego pobytu w szpitalu. Człowiek- widmo. Fajnie było. Tyle tylko, że teraz jestem w połowie drogi do czterdziestki. I chyba przestaję być niewidzialny.

W zeszłym roku coś się posypało. Coś było jednak nie tak. I wiecie co? Naprawdę można się wtedy nieźle wystraszyć. Bo jednak ta niezniszczalność, to raczej tylko w głowie, bo nawet nie na papierze. Bo wtedy naprawdę nie wiadomo, co ze sobą zrobić, a kiedy się słyszy od lekarza "Mam dla Pana złą wiadomość", to naprawdę nie jest wcale zabawne. To jak dostać w pysk, solidnie, tylko niestety film się nie urywa, nie traci się przytomności, jest ciąg dalszy, a wszystko, co się później dzieje, wszystko, co się słyszy, o czym się myśli, jest upiornie poważne.

Nie, nie- to nie miała być notatka pod hasłem "carpe diem", ani opowieść o tym, co mi się stało i dlaczego. Nie szukam pocieszenia, nie robię z siebie ofiary, nie liczę na litość. Nie będę pisał o tym, jakie życie jest piękne i jak trzeba brać je garściami.

Po prostu warto pamiętać o tym, że kiedy coś pójdzie nie tak, będzie naprawdę do bani. A wciąż przecież trzeba oddychać, nadal funkcjonować. Świat się nie zatrzyma, nikt okiem nie mrugnie. Trzeba samemu się poskładać, zacisnąć zęby, nie poddawać się.

Po trzech miesiącach chyba nadal nie bardzo wiem jeszcze jak to zrobić. Wiem tylko, że muszę. I wiem, że niczego nie żałuję.

4 komentarze:

  1. Nie jesteśmy niezniszczalni i jak wszystko przemijamy. Taki już urok tego świata. Tego nie zmienimy, a czego zmienić nie możemy warto zaakceptować, wówczas żyje się łatwiej.
    Trzeba dbać o siebie, chuchać, dmuchać i może jakimś cudem uda się doczekać emerytury. Tak na serio, życzę dużo zdrowia, szczęścia i miłości ;)
    pozdrawiam JM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pewnością masz rację. Trudno jest jednak zmienić priorytety i zadbać o siebie, kiedy tylu jest ludzi, tyle spraw i rzeczy ważniejszych.
      Mógłbym przeminąć niezauważony. Nie jestem istotny. Wolę chuchać, dmuchać i dbać o kogoś innego.
      Pięknie dziękuję za dobre słowo i bardzo się cieszę, że tu jesteś.
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
    2. Aby dmuchać i chuchać oraz dbać o kogoś, sam musisz mieć choć trochę siły by to robić.
      Jak zawsze życzę Ci bardzo dużo zdrowia!!

      -mix

      Usuń
    3. Siły mam wiele. Więcej niż ktokolwiek.
      Gdybym jej nie miał, czy stałbym wciąż w tym miejscu?

      Zawsze życzyłeś mi jak najlepiej. Jestem Ci za to bardzo wdzięczny.

      Usuń