środa, 24 lutego 2016

Inny.

Znasz to uczucie, kiedy w trakcie pierwszej spędzanej wspólnie nocy boisz się mocniej zasnąć, żeby nie zacząć chrapać? Leżysz więc w najlepszej bieliźnie, prezentujesz się w najkorzystniejszej pozie, w najbardziej odpowiednim oświetleniu (lub przy całkowitym jego braku), z głową zwróconą od strony tego fajniejszego profilu. Uważasz na to, co mówisz, co robisz i jak się zachowujesz. Pilnujesz się tak mocno, że nad ranem wymykasz się z łóżka, zanim on się obudzi, żeby prędko wyszorować zęby, wziąć prysznic, poprawić włosy i doprowadzić się do porządku na tyle, żeby wciąż prezentować się doskonale. Jesteś lepszą wersją samego siebie, z jędrnym tyłkiem, zawsze świeżym oddechem i nieskazitelną cerą.

To, co na zewnątrz, paradoksalnie, o wiele łatwiej jest ukryć od tego, co siedzi w nas. Charakter, czy nawyki, to nie sińce pod oczami. Tu nie wystarczy dobry korektor. Oczywiście można wyjątkowo mocno się pilnować, ale im dalej w las, tym trudniej będzie nad sobą zapanować, bo przecież wszystko zmierza w konkretnym celu, do miejsca, w którym przyjdzie porzucić odświętną, perfekcyjnie lśniącą zbroję, odsłaniając to, co w środku- często już pokiereszowane i mocno niedoskonałe.

Być może wyjdzie ze mnie to, że wciąż jestem dużym dzieckiem- takim, które cieszy się byle czym i wciąż buja w obłokach, marząc o życiu w bajce? Niedojrzały, stary facet, który wciąż zbyt emocjonalnie do wszystkiego podchodzi i jeśli kocha, to całym sercem, a gdy nienawidzi, to nieodwracalnie. Może da o sobie znać moja wybuchowość? To, że podejmuję nieprzemyślane decyzje i potrafię toczyć boje o byle co. Albo to, że ględzę? Nie potrafię zamknąć się w odpowiednim momencie i truję dupę, kiedy już dawno nikogo to nie rusza? Że jestem paskudnie zazdrosny? Może jakieś hybrydy się pokażą, jak wtedy, kiedy z jednej strony mój upór dowodzi konsekwencji, a z drugiej brak opanowania sprawia, że nie umiem czekać bezczynnie? Może wszystko to wyjdzie naraz i ukaże potwora, przed którym każdy o zdrowych zmysłach uciekałby już w pierwszej sekundzie?

Kiedy pokażę swoją prawdziwą twarz, jak duża jest szansa na to, że ktoś się nie odwróci, nie powie "Tego jest zbyt wiele, to ponad moje siły"? Kto będzie na tyle silny i cierpliwy, żeby powiedzieć "Jesteś tak kompletnie popierdolony i potrafisz wkurzyć mnie niesamowicie, ale kocham Cię i wierzę, że możesz się zmienić, że da się Ciebie opanować"? Bajka, nie? Znów wierzę w bajki.

Pokazując swoje najbardziej skrywane oblicze, udowadniamy własną niedoskonałość, a przez to- prawdziwość. Nikogo nie da się dokładnie zdiagnozować, nikt nie jest do końca normalny. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że uda się trafić na kogoś, kto sam będzie świadomy własnej niedoskonałości i będzie rozumiał, że to wszystko, nawet jeśli pozornie absurdalne, wciąż ma jednak sens.

I jeszcze jedno. Tracimy bardzo dużo czasu na zastanawianiu się nad tym, co on w nas widzi. Dla mnie to jedyny rodzaj myśli o nim, którego szczerze nie znoszę. Rozwiązanie tego jest banalnie proste, trzeba tylko przyjąć to za pewnik i cieszyć się, że w całym tym poplątaniu zjawił się ktoś na tyle bystry, żeby zobaczyć coś poza dnem, kilometrem mułu i stertą kamieni. I u licha ciężkiego, jeśli ktoś taki się trafił, nawet jeśli nam się zdaje, że nie powinien on tracić swojego czasu i angażować się w cokolwiek z kimś dalekim od ideału, to trzeba po prostu się przymknąć i cieszyć się tym. Bo i dla niego to będzie trudna droga, podczas której wiele rzeczy mu się nie spodoba. I tylko on zdecyduje o tym, czy mimo wszystko wciąż chce iść dalej.



13 komentarzy:

  1. Związek to zatem system naczyń połączonych, ja patrzę na niego, on patrzy na mnie - ważne żeby rozmawiać ze sobą, pójść na kompromis i czasem zacisnąć zęby...ale tylko czasem

    -mix

    OdpowiedzUsuń
  2. fakt ;-) z innej beczki - myślałem, że dziś będzie luźny wpis nt. dzisiejszego światowego święta masturbacji :p

    -mix

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdaje mi się, czy tęsknisz za starym blogiem, gdzie swego czasu nawet pindole się pojawiały?

      Usuń
  3. ktoś mi dziś przypadkowo powiedział o tym "święcie" i chyba na starym blogu był wpis na ten temat ;-) Ty jesteś Autorem i wrzucasz co chcesz, jeśli będzie kiedyś pindol to nie będzie mnie raził po oczach :)

    -mix

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Święto urocze, kiedyś już o nim pisałem. Nawet odnalazłem odpowiednio stymulujące "materiały" wówczas.

      Zestarzałem się. Pindole mi nie w głowie. Czas randek minął. Profile zlikwidowane. Blog pokrywa się kurzem. Plany książkowe umarły.

      Znikam.

      Usuń
    2. stymulujące ;-) zasugerowałeś mi kiedyś jak pisałem jakiś dawny czas temu, że mogę Cię zobaczyć na jednym z portali, ale nie zalogowałem się...

      Przyjdzie wiosna to odkurz trochę - na dawnym blogu były fajne dyskusje...wydaje się, że więcej ludzi tam wchodziło bo odnośnik do bloga był na profilu

      i nie znikaj

      -mix

      Usuń
    3. Z tym oglądaniem mnie to się spóźniłeś. Widzisz, taka strata...

      To fakt, przez czas pewien Fellow generowało spory ruch na blogu. Wprawdzie 80% interesowało jedynie to, jak wyglądam, ale 20% coś tam czytało, z czego może 0,3% wracało, żeby czytać w miarę regularnie.

      Prawda jest jednak taka, że posiadanie profilu nie jest już na moje nerwy. Teraz jest cicho. Spokojnie.

      A znikanie to u mnie dłuższy proces.

      Któregoś dnia po prostu ucichnę. Wtedy, kiedy przestanę już dostrzegać jakikolwiek cel tego, co robię.

      Usuń
  4. fakt strata :) raz już znalazłem Cię tu na nowym blogu

    ja tam lubię Twoją lekkość pióra zatem wracam co jakiś czas tu

    publikuj

    -miz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli ktoś chce- zawsze mnie znajdzie.

      One way or another.

      Usuń
    2. racja

      -mix

      Usuń
    3. Poszukaj mnie zatem.
      Któregoś dnia :)

      Usuń
    4. mam trochę za mało informacji ale liczę, że będziesz tu, a jeśli nie tu to wskażesz gdzie

      -mix

      Usuń