Nie ma nic bardziej brutalnego, niż pokazać komuś, że nie istnieje, nigdy nie istniał, nie miał znaczenia, nie zasługuje na to, by go dostrzec, wysłuchać, a tym bardziej zareagować na zajmowane przez niego stanowisko. To jak bez słowa dać mu do zrozumienia "Nie ma Cię. Możesz gryźć, kopać, krzyczeć, możesz zrobić wszystko, na co masz ochotę, albo nie robić nic- dla mnie nie istniejesz". To największa zniewaga i najsilniejszy cios w pysk, jaki można komuś wymierzyć. To jak pokazać mu, że tak naprawdę nic nie jest wart.
Oczywiście cel uświęca środki. W założeniu wysyłany jest zupełnie inny komunikat- "Nie interesujesz mnie. Nie jesteś dla mnie partnerem do rozmowy, nie stoimy na tym samym poziomie, nie angażuj mnie w to, co przeżywasz. Uspokój się, to może pogadamy". Wspaniała taktyka dla wrogów. Manewr, który wytrąca z ręki każdy argument, rozjusza, dezorientuje. Jednocześnie jest tak łatwy do wykonania- nie trzeba niczego wyjaśniać, tłumaczyć. Oszczędność czasu, energii i nerwów. To jak postawić dziecko do kąta i kazać mu zrewidować własne postępowanie. Lekcja wychowawcza.
Jest to też wielka broń przeciwko tym, których kochamy. Broń niekiedy stosowana rozmyślnie, a czasem zupełnie przypadkowo, jednak zawsze niosąca ze sobą wielkie straty, prowadząc do skażenia terenu, na którym jest stosowana, w większym stopniu niż najpodlejsze nawet przepychanki emocjonalne. Odłączyć od siebie kogoś, kto kocha, to jak odebrać mu możliwość oddychania, powód do życia, cel wszystkiego. To jak ten okrutny moment w łóżku, kiedy wszystko jest doskonale, a dwa otulone sobą ciała uzupełniają idealnie każde wgłębienie, każdą krzywiznę, nie pozostawiając pustej przestrzeni, a zaraz potem brutalnie oddzielają się od siebie pozostawiając pustkę, chłód i poczucie straty tak wielkiej, jakby część nas umarła. Niby kochanek jest na wyciągnięcie ręki, ale ból fizyczny odczuwalny jest zawsze, nawet gdyby rozłąka z nim miała trwać przez ułamek sekundy.
Bez względu na to czy napotkamy ciszę wchodząc do kuchni, czy nie doczekamy się odpowiedzi na ósmy, czy dwudziesty sms, zasada jest ta sama. To boli. Nie sam fakt ciszy, ale to, że ktoś, kto deklaruje miłość, zdolny jest do bycia niewzruszonym, do biernej obserwacji tego, jak przez palce przeciekają mu bezcenne chwile, które naprawdę można o wiele lepiej spożytkować. I jak w najmniejszym stopniu nawet nie interesuje go to, co dzieje się po drugiej stronie barykady.
Mądry człowiek zrozumie, że milczenie nic nie wnosi. Nie karze, nie uczy, nie zmienia. Rani tylko, a cisza potrafi dzielić ludzi bardziej niż największa nawet odległość.
Bez względu na to czy napotkamy ciszę wchodząc do kuchni, czy nie doczekamy się odpowiedzi na ósmy, czy dwudziesty sms, zasada jest ta sama. To boli. Nie sam fakt ciszy, ale to, że ktoś, kto deklaruje miłość, zdolny jest do bycia niewzruszonym, do biernej obserwacji tego, jak przez palce przeciekają mu bezcenne chwile, które naprawdę można o wiele lepiej spożytkować. I jak w najmniejszym stopniu nawet nie interesuje go to, co dzieje się po drugiej stronie barykady.
Mądry człowiek zrozumie, że milczenie nic nie wnosi. Nie karze, nie uczy, nie zmienia. Rani tylko, a cisza potrafi dzielić ludzi bardziej niż największa nawet odległość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz