Minęły prawie dwa miesiące. Bardzo leniwe, wypełnione kontemplacją własnej marności i zwalczaniem w sobie potrzeby pisania. I żal trochę było tych ośmiuset notatek, wiernych czytelników i zabawy z oglądaniem statystyk i czytaniem komentarzy. Z drugiej jednak strony zbyt wiele treści osobistych pozostało na blogu, zbyt wiele wałkowania własnego rozedrgania i cudów wszelakich. Nie- przyszła pora, żeby zamknąć zeszyt i otworzyć nowy. I po prostu zacząć pisać. Pojęcia nie mam czy na zupełnie inny temat, czy nadal w starym stylu. Z pewnością będzie o mężczyznach, tego uniknąć nie sposób. Pewnie będzie też sporo marudzenia i nie za dużo dla tych, którzy szukają rozrywki intelektualnej. Nadal jestem ćwierćinteligentem, który woli udawać głupszego niż w rzeczywistości.
Poza tym nowy adres też ma swoje dobre strony, bo istnieje szansa, że nie wszyscy na niego trafią.
Gdzie jestem? Dokładnie w tym samym miejscu, w którym byłem. Co się ze mną działo przez ten czas? Zupełnie nic. Ani nie mam równiej pod sufitem, ani też nie odbiło mi bardziej, niż to miało miejsce do tej pory.
Zainteresowanych zapraszam w nowe miejsce. A jeśli mi się znowu w dupie przewróci i zacznę coś usuwać, to proszę o cierpliwość do mnie. Ja się leczę. Mnie wolno.
Wszystko już było. Wszystko się wydarzyło. Inne miejsce, stary bagaż.
Ktoś tęsknił?
Cieszę się, że znowu jesteś:)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że tęskniłam, Ty zresztą też:))))))
Dziękuję :)
UsuńTrochę smutno mi się zrobiło jak zobaczyłam to ograniczenie do bloga, ale pomyślałam, że jak tak ma być dla Ciebie lepiej, to pozostaje mi się z tym pogodzić :). A teraz cieszę się, że znów będę mogła Cię podczytywać! (i podkradać na moją playlistę jakieś muzyczne perełki, które od czasu do czasu znów wpadną mi tu u Ciebie w ucho, bo tego też żałowałam ;D)
OdpowiedzUsuńI ja się cieszę, że będziesz tu obecna. Chciałoby się napisać "Witaj w domu" :)
UsuńDla mnie takie nagłe zniknięcia to wręcz traumatyczne doświadczenie. Z jednej strony traci się z pola widzenia kogoś, z kim było się - choć wirtualnie, biernie ale jednak - na co dzień, z drugiej nigdy nie wiadomo co się stało, może coś poważnego... Trzeba wówczas czekać w takim stanie, aż ten ktoś na łono blogosfery powróci. Niemniej gdy się to już stanie, to do rzeczonego zniknięcia podchodzi się z absolutnym zrozumieniem.
OdpowiedzUsuńMyślę że nie tylko ja odetchnąłem :) A tę myśl pod tytułem bloga to chyba sobie w ramkę oprawię. Krótko a treściwie.
Zniknięcia się zdarzają... Moje nazwałbym urlopem. Niezapowiedzianym i mocno nietaktownym, ale potrzebnym. Nie jestem do końca pewien, czy to już właściwy czas, ale mam nadzieję, że będzie mi łatwiej pisać w nowym zeszycie, bez obciążeń ze strony wcześniejszych notatek.
UsuńNowy początek już przerabiałem. Był mocno przereklamowany. Przyjmijmy, że to nowy rozdział.
Cieszę się, że tu jesteś!
Też tak myślę, nic nie działa lepiej chwila oddechu dla umysłu i myśli w nim się kłębiących. Szczególnie jeśli znajdują one odzwierciedlenie na blogu, wtedy pożytek jest obustronny.
UsuńDo dzieła zatem! Z powiewem świeżości przejść do porządku dziennego i zapełniać tę czystą kartkę, od nowa, ale w zgodzie z samym sobą :) Chociaż wakacje trwają i nie ma co ich sobie zabierać!
Tak uczynię.
UsuńTwoja obecność będzie dodatkową motywacją!
Melduję wobec tego, że nigdzie się nie wybieram :) Każdy z czytelników z pewnością się ze mną zgodzi, że takie motywowanie to spora satysfakcja, a do tego nobilitacja i wyróżnienie. Dlatego mniej lub bardziej aktywnie, ale z przyjemnością!
UsuńJak mi miło! Tak mi pisz!
UsuńChoć po cichu i bez dawania jakichkolwiek oznak życia, wnikliwie wczytywałem się w dodawane przez Ciebie wpisy, szczerze tęskniłem. Brakowało mi Pana obecności w wirtualnych przestworzach.
OdpowiedzUsuńNie muszę chyba dodawać, że nazwa/tytuł bloga jest przebombastyczny w całej swej istocie i idei zarazem? 💣
(No i najważniejsze, dzięki Ci, Instagramie, za ujawnienie tak olbrzymiego sekretu. Spisałeś się i wreszcie miałeś szansę przysłużyć się do zrobienia czegoś dobrego!)
A Ty znowu per Pan do mnie?
UsuńTakich chamów, jak ja nie traktuje się grzecznościowo.
zacząłem się martwić, gdy na początku ograniczyłeś dostęp do starego bloga. to było tak nagłe! w każdym razie, strasznie się cieszę, że już wróciłeś. wszyscy tęsknili :)
OdpowiedzUsuńi co jak co, tak minimalistyczny wystrój strony strasznie mi się podoba!
Złego diabli nie biorą, a szkoda było usuwać wszystko.
UsuńI dobrze, że było komu tęsknić. Dla autora najgorsze, kiedy trafia na próżnię. A ja tak czasami mam. Szczęśliwie nie w pisaniu.
oj, mimo wszystko, masz tą odrobinkę szczęścia. witamy z powrotem :)
UsuńMiło mi. Muszę częściej znikać :)
Usuńdzień dobry/dobry wieczór
OdpowiedzUsuńbyłem czasami na starym blogu, kilka miesięcy temu zniknąłem
teraz pojawiam się tu, z nowym nickiem
-mix
Każdy, kto dostał imienne zaproszenie, jest tu mile widziany.
UsuńEnjoy.
imiennego zaproszenia nie dostałem, raczej wpisuję się w tekst: "Zainteresowanych zapraszam w nowe miejsce"
Usuń-mix
Ps. I znów będę narzekał, że trzeba przy komentarzu udowadniać, że nie jestem robotem - tym razem zamiast wpisywania tekstów zaznaczam jakieś obrazki, ale na poprzednim blogu już to wyjaśnialiśmy (nawet dostałem maila z Twoimi ustawieniami)
Wysłałem Ci imienne zaproszenie, jednak wróciło do mnie z adnotacją o nieistniejącym adresie.
UsuńInnego sposobu na kontakt z Tobą nie miałem, ale uwierz mi, że byłeś w gronie nielicznych, którzy zostali powiadomieni.
przepraszam-tylko to mi pozostaje, z perspektywy wyżej wymienionego postu zawaliłem, ale musiałem zamilknąć
Usuńdziękuję, że byłem w gronie nielicznych
szukałem Twojego starego bloga, kilkakrotnie, ostatnio zmieniłem zapytania do googla, udało się
-mix
Ps. nowy nick, nowy ja, ale dobrze wiesz kto
Ale ja nie mam pretensji. Po prostu o Tobie pamiętałem i posłałem zaproszenie imienne, jako jednemu z pierwszych.
UsuńTo nie kwestia google. To ja zmieniłem ustawienia dostępu do poprzedniego bloga. Miałem w tym cel i wkrótce to się zmieni, czyli blog znowu nie będzie dostępny.
mimo wszystko, miło znów Cię czytać
Usuń-mix
Dziękuję. Ciebie również.
Usuńnie zawstydzaj mnie
Usuń-mix
C'mon, przecież nie napisałem niczego, czego byś nie wiedział do tej pory.
Usuń