czwartek, 7 stycznia 2016

Vigilare.

Przywykłem do bycia online. 

Przywykłem do tego, żeby pisać swobodne maile, nie być skrępowanym, prowadząc rozmowy na facebookowym messengerze. Mój telefon przechowuje tysiąc sto sześćdziesiąt siedem zdjęć, z czego część skopiowałem na dysk Google. Moje mizerne dwadzieścia siedem kontaktów nieustannie aktualizuje się z kontem mailowym. Na Instagramie obserwuje mnie dziewięćset sześć osób (pewnie nawet już mniej, bo ci, którzy czekają na moje selfie, sami się wykruszają). Rozmawiam, używając takich aplikacji jak Viber, czy What's App.  Ilość moich adresów mailowych przekracza siedem. Piszę często bez namysłu. Reaguję niemal bezzwłocznie. Jestem obecny.

Poprzedni blog był wyświetlany sto czterdzieści osiem tysięcy dwieście dwadzieścia pięć razy. Obecny- cztery tysiące sto pięć. Czyli sto pięćdziesiąt dwa tysiące trzysta trzydzieści razy to, co napisałem do kogoś trafiło. Ktoś to zarejestrował i wyciągnął wnioski.

Każdy mój wpis, w przeciągu dwóch minut od pojawienia się na blogu, jest wyświetlany dwukrotnie w różnych miejscach Stanów Zjednoczonych. Czasem to nawet mniej niż jedna minuta. Nie wiem dlaczego akurat tam. Stali czytelnicy, czy dobry wujek Google? Dopiero później zaglądają: Polska, Rosja, Szwecja, Luksemburg, Francja i Belgia. Niby piszę pod pseudonimem, istnieje jednak bardzo duża grupa osób, która kojarzy moje teksty nawet nie tylko z twarzą, ale z imieniem i nazwiskiem. K. Grant- Carrington istnieje, nie jest wirtualnym tworem.

Każde hasło, które wpiszę w wyszukiwarkę jest rejestrowane, nawet jeśli potem pieczołowicie usuwam całą historię. Każda odwiedzona strona pojawia się w ruchu sieciowym i jest zarejestrowana. W zasadzie bez względu na to, czy będę szukał w sieci butów na wyprzedaży, czy domowego sposobu przygotowania bomby atomowej- wszystko będzie znane, odnotowane i przypisane do mnie. Każde słowo, bez względu na to, czy zostało skreślone do publicznej wiadomości, czy przeznaczone tylko dla jednej osoby, ma niemego świadka. Nie ginie z momentem zamknięcia systemu. Wszystko trafia tam, gdzie niekoniecznie powinno.

Dostaję gęsiej skórki, kiedy pomyślę, że wirtualnie napisałem więcej, niż kiedykolwiek w życiu wypowiedziałem na głos. Bo w rzeczywistości bardzo lubię milczeć. 

Dziwnie mi tylko, kiedy pomyślę, że nie ma we mnie nic anonimowego.

Tyle zachodu dla zwykłego faceta, który wie co to samotność...


Stanom Zjednoczonym serdecznie macham łapką.

2 komentarze:

  1. Uprzejmie proszę pisać liczby używając cyfr, a nie słownie :P

    Drogi Autorze, wszystkiego najlepszego w Nowym Roku :)

    -mix

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten sposób zapisu został użyty celowo.

      Wszystkiego dobrego- niech Ci się wiedzie.

      Usuń