wtorek, 8 września 2015

Bez wydechu.

Oboje przyjechali do Denver jakieś dziesięć lat temu z Okmian, Ołoboka, Osetnicy, Parzyc, Kocic, czy innych Mysich Pizdeczek. Ona, typowa herod- baba, o nieforemnej, klocowatej posturze z wielkim cycem i twarzy Belfegora, ze swoją zawziętością typowej wiejskiej tupeciary, bardzo szybko znalazła posadę głównej księgowej w jednej z miejskich spółek-folwarków, w których kiedy raz się zacznie pracować, zostaje się aż do śmierci, lub do czasu zmiany grupy trzymającej władzę. On, pokraczny, krzywonogi łysielec o twarzy nieskalanej myślą, długiej, prostej, niczym wyciosanej przez prymitywnego artystę ludowego, za to z wielkim zamiłowaniem do kreszowych dresów, przyjechał w ślad za nią. Jako chłop z pola, postanowił żyć dobrze z pokaźnej pensji żony, w wynajętym (a może i już wykupionym) na preferencyjnych warunkach mieszkaniu zakładowym. Mając niewiele do roboty, od dziesięciu lat, od poniedziałku do piątku, o siódmej rano żonę swoją odprowadza do pracy, a o piętnastej ją przyprowadza. Żeby się nie zgubiła po drodze. Żeby nikt jej nie uprowadził, nie uwiódł i nie wykorzystał. Żeby zaznaczyć swój teren. Żeby zapewnić jej obstawę. Żeby widziała, że jednak do czegoś jest potrzebny. Do znudzenia. Aż do momentu, kiedy jedno z nich kipnie. A wtedy drugie zawinie się prędko po pierwszym.

Istnieją związki, w których nie można zaczerpnąć powietrza. Istnieją partnerzy zaborczy, którzy posiadają niewyobrażalną wręcz chęć kontroli osoby, z którą postanowili się związać. Są relacje, które duszą, męczą, które nie wnoszą zupełnie nic poza całkowitym ograniczeniem partnera, a czasami wręcz ubezwłasnowolnieniem. Obrączki działają wówczas jak opaski, zakładane więźniom podczas aresztu domowego. Nie można odejść zbyt daleko. Nie można zbliżyć się nawet do granicy.

Wszystko zaczyna się niewinnie. Imponuje przecież ktoś, kto ma silną osobowość. Okazywanie zazdrości pochlebia i daje płomień, a o wyłączności marzyło się przecież całymi latami. Tylko czy naprawdę nieodstępowanie siebie na krok może dać szczęście? Cóż w tym fajnego, że prowadzamy się do pracy i po pracy, że mamy wyłącznie wspólnych znajomych, że uznajemy jedynie wspólne aktywności, a kupkę robimy trzymając się za rączki?

Dla mnie to bardzo niebezpieczne relacje, w których nie do końca wiadomo kto kogo trzyma pod kluczem. Zaborczy partnerzy-dusiciele, albo kompletnie ujednoliceni, jak bliźnięta jednojajowe, z jednakowymi uczesaniami, w mundurkach identycznego koloru, z tym samym wyrazem twarzy. Dziwne, zunifikowane związki, sprowadzające się do chorobliwego wręcz uzależnienia od towarzystwa drugiej osoby. Kompletna rezygnacja z być może egoistycznego "ja", na rzecz uniwersalnego "my". Za dużo tego. Zbyt intensywnie. A może to ja jestem dziwny? Gdybym jednak miał trafić na podobną relację, chyba wolałbym być sam. Przynajmniej uniknąłbym hiperwentylacji.

 

26 komentarzy:

  1. Jeżeli ten pan kocha Panią i na odwrót i takim symbolem jest odprowadzanie jej? nie zawsze doszukiwałbym się drugiego dna, czasami poprzez takie codzienne gesty ta miłość jest okazywana i jeśli nikomu nie znudziło się to przez 10 lat to szacun - abstrahuję od sytuacji zazdrości itd.

    Co do związków między mężczyznami - sam pisałeś wielokrotnie, że facet to facet i kieruje nim kutas, przypominam również o Twoich wypowiedziach, że od przyjaźni między facetami jest krótka droga do łóżka - jeśli cos przekręciłem to proszę o korektę ;-)

    a tak na poważnie, konsekwencją drugiego akapitu mojego komentarza jest fakt, że boimy się- sorry będę pisał o sobie, by nie uogólniać, że zaborczość może być faktem obawy, że ktoś nam odbije partnera, gdy poluzujemy...z drugiej strony, gdy ktoś chce zdradzić to zrobi to, tak źle i tak niedobrze...

    szukamy zatem złotego środka, bo mój Drogi Kolego, skrajność w drugą stronę, gdy każdy ma swoje aktywności również nie jest dobra, piszę z autopsji, ze swojego podwórka

    -mix

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Relację łączącą opisaną parę odniosłem do siebie. Nie odmawiam im uczucia, wiem jednak, że tak ostentacyjne akcentowanie wspólnego życia byłoby dla mnie nie do przyjęcia.
      Seks, przyjaźń i związki często są mylone. Nie wydaje mi się jednak, żeby przyjaźń prowadziła jednoznacznie do seksu, wątpię też, żebym kiedykolwiek tak napisał. Zresztą nie bardzo widzę związek tej uwagi z tematem notatki. Nie nadążam tu za tokiem Twojego myślenia, przepraszam.
      Kurczowo trzymając się kogoś, można osiągnąć skutek odwrotny od zamierzonego. Rozumiem, ze lęk przed utratą może prowadzić do różnych zachowań, ale jeśli ktoś nie chce być ze mną, to mogę się pokroić na drobne kawałeczki i podać na srebrnej tacy, a i tak on zdania nie zmieni.
      Złote środki są dobre w teorii, a ta z kolei ma mało wspólnego z praktyką. To jasne, że coś musi łączyć obie strony. Sytuacją mocno podejrzaną jest jednak, kiedy łączy wszystko.

      Usuń
    2. dziś też nie nadążam za sobą, taki dzień więc nie dziwię Ci się ;-)

      -mix

      Usuń
    3. A to ok. Obawiałem się, że coś mi umknęło :)

      Usuń
    4. można mieć wniosek formalny?

      -mix

      Usuń
    5. czy tylko moja skromna osoba musi przy dawaniu komentarza tak mocno się gimnastykować? najpierw muszę udowadniać, że nie jestem robotem i automatem, potem zaznaczam grafiki na których jest: jedzenie, albo jajka, albo pick-upy, albo inne stworzenia, a potem gdy zostanę zweryfikowany jako nie-robot muszę jeszcze raz kliknąć przycisk "opublikuj";

      poszperaj coś w ustawieniach, a jak się nie da zmienić to ok (kwestię poruszałem już kiedyś-mam tego świadomość)- potraktuję to jako pokutę

      tylko bez zbędnych elaboratów, krótka piłka ;-)

      -mix

      Usuń
    6. Misiu, chcesz dostać hasło i sam pogrzebać?
      Bo ja naprawdę nie umiem Ci pomóc.

      Usuń
    7. hasło do Twojego bloga? oczywiście, że nie chcę ;-)
      wiem, że nie jesteś złośliwy więc zrzucam to na tekst: złośliwość rzeczy martwych

      -mix

      Usuń
    8. Zgłębiałem już temat, ale w końcu odpuściłem.

      Usuń
    9. napisałem ze 3 komentarze jak grzebałeś w ustawieniach, dałem publikuj i poszło gdzieś w eter :P może czekają gdzieś na akceptację jak kiedyś? bo do tego powyższego (21,42) musiałem zaznaczyć samochody i udowadniać, że nie jestem robotem

      -mix

      Usuń
    10. Przykro mi. Nie trafiły do spamu.
      Moderacja jest całkowicie usunięta.

      Usuń
    11. spoko

      -mix

      Usuń
    12. -mix, na to K. Grant nie ma wpływu, jestes niezalogowany w usługach Google, dlatego proszą o weryfikację. Jak założysz konto albo zalogujesz się problem zniknie :) Nick na blogspotcie można zmienić.

      Usuń
    13. O proszę, kochana Charlotte rozkminiła system!
      Świetnie Panno York!
      You go girl!

      Usuń
    14. Panowie i Damy, rozumiem, że jestem niezalogowany i stąd muszę klikać jakieś kapusty, sałaty, samochody, mosty itd. Jako, że nic nie można zmienić przyjmuję to do wiadomości i nie będę już marudzić :)

      -mix

      Usuń
  2. Mój egoizm nie pozwoliłby mi na takie uzależnienie. Może samotność jest kosztem naszej niezależności? Egoiści uznawani są za coś złego w społeczeństwie, moim skromnym zdaniem, ale rozwijają to społeczeństwo, dlatego, że ich światopogląd nie ogranicza się do jednomyślności. Może błądzę, może nie, a kto to wie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że mylisz egoizm z indywidualizmem.

      Usuń
    2. a czy nie jest czasami tak, że egoiści są bardziej skoncentrowani na sobie i w ten sposób ograniczeni? może teraz ja błądzę

      -mix

      Usuń
    3. Drogi K. Grancie, moim zdaniem jest to powiązane. Bycie "małym" egoistą pozwala wypracować, albo wydobyć swój indywidualizm.
      Nie mowię o skrajnościach drogi -mixie. Każde skrajności jak napisałeś powyżej nie są dobre.

      Usuń
    4. Indywidualizm. Egoista nie wystawi czubka nosa poza swoją szafę, więc też g bedzie go obchodzić co się dzieje na zewnątrz.
      Odnośnie takich "toksycznych" relacji - w moim przekonaniu jest to działanie nie tylko strachu przed utratą, ale też strachu przed światem i braku pomysłu na życie.

      Usuń
    5. ~mix
      Masz rację. Uważam, że egoiści niezdolni są do związku. Im w zupełności wystarczy bycie singlem lub mniej czy bardziej regularne grzmocenie bez zobowiązań. Dla nich związki są zbyt wymagające.
      ~Artista
      Nie. Nadal twierdzę, że mylisz pojęcia. Co czemu sprzyja to już inna bajka. W związku nie ma miejsca na bycie egoistą, bo to zaprzecza samej koncepcji bycia z kimś.
      ~Icenty
      Z Tobą zgadzam się w zupełności. Zauważasz także bardzo ciekawą rzecz. Jeden z partnerów stać się może "trującym bluszczem", bo bycie w związku to jedyne, co go definiuje. Żadnych zainteresowań, żadnego zajęcia, zero rozwoju. Zawód- mąż. I koniec. Nic poza tym.
      Poza tym Icenty, bardzo cieszę się, że coraz częściej mam przyjemność czytać Twoje komentarze!

      Usuń
    6. Artisto, nie myśl, że dałem znak równości, iż egoista=ograniczony człowiek i odniosłem to do Twojego egoizmu, o którym wspomniałeś ;-) tak dla jasności ;-) chodziło mi oczywiście o inne znaczenie słowa ograniczony niźli potoczny sens

      -mix

      Usuń
    7. Wcale tak tego nie odebrałem -mix ;) K. Grant ma rację, błądzę po lesie, należy się z nim zgodzić.

      Usuń
    8. Jak tu miło! Jak tu kulturalnie! Co za etykieta!
      Chapeau bas Panowie!

      Usuń
  3. Istnieją też "związki" w których można się dusić od nadmiaru powietrza i dławić wykreowaną iluzją... Są i takie "związki"...

    OdpowiedzUsuń