Oczywiście nie jest tajemnicą, że wciąż tyle świata mam do zobaczenia. Zaległości przeogromne, a ciągnie mnie do Barcelony, do Londynu, na Prowansję i do Toskanii i w milion różnych miejsc na świecie, które być może zobaczę, a do innych jedynie powzdycham. Mam też jednak wiele do obejrzenia w kraju, bo ani nigdy w Warszawie nie byłem, ani w Krakowie, a polskie morze widziałem ostatnio w 2001 roku, czyli było to dawno i nieprawda.
Destynacji jest od groma, a czasu coraz mniej. I do Paryża chcę wrócić tak mocno... Jak najprędzej, a najlepiej zostać tam już na amen, nawet jeśli miałbym mieszkać w kartonie po lodówce, jako jeden z kloszardów koczujących pod Luwrem.
Zatem lecimy. Na weekend chociaż, na moment. Nawet nie wiem co Artista mi zaprezentuje, a wymagań zbyt wysokich nie mam. Wiem tylko tyle, że na Złote Kutasy nie ma co tracić czasu. A szkoda... Kutasy fajne. No ale ok, jeśli zdołam sobie zrobić selfie pod Pałacem Kultury i Nauki, będę wniebowzięty.
Swoją drogą- szczęście mam do przyjaźni z ludźmi o wielkim sercu. Gdyby nie Thomas, Alexis, Brat i Artista, pewnie nie by nie było ze mną zbyt fajnie.
A w oczekiwaniu na weekend obserwujemy fatalną perukę Taylor i ślinimy się do młodego Eastwooda (młodszy ode mnie, a takie ma kurze łapki wokół oczu... jednak lepiej się zakonserwowałem).
Aha- wygrał "grafitowy zmierzch". Stracham się ino tylko, czy w kuchni nie będzie teraz jak w piwnicznej izbie.
<3 Miło to słyszeć!
OdpowiedzUsuńPamiętaj o tym, kiedy zacznę Ci działać na nerwy :D
Usuń