czwartek, 3 września 2015

Lecimy!

Utknąwszy gdzieś w rozterkach natury estetycznej pomiędzy "grotą skalną" i "miejskim rytmem" Śnieżki, a "grafitowym zmierzchem" Duluxa, zupełnie zapomniałem napisać, że dzięki ogromnej uprzejmości Artisty, wybieram się do Warszawy! Tak, ja. Tak, uważam, że to fantastyczne. I tak, cieszę się jak dziecko!

Oczywiście nie jest tajemnicą, że wciąż tyle świata mam do zobaczenia. Zaległości przeogromne, a ciągnie mnie do Barcelony, do Londynu, na Prowansję i do Toskanii i w milion różnych miejsc na świecie, które być może zobaczę, a do innych jedynie powzdycham. Mam też jednak wiele do obejrzenia w kraju, bo ani nigdy w Warszawie nie byłem, ani w Krakowie, a polskie morze widziałem ostatnio w 2001 roku, czyli było to dawno i nieprawda. 

Destynacji jest od groma, a czasu coraz mniej. I do Paryża chcę wrócić tak mocno... Jak najprędzej, a najlepiej zostać tam już na amen, nawet jeśli miałbym mieszkać w kartonie po lodówce, jako jeden z kloszardów koczujących pod Luwrem.

Zatem lecimy. Na weekend chociaż, na moment. Nawet nie wiem co Artista mi zaprezentuje, a wymagań zbyt wysokich nie mam. Wiem tylko tyle, że na Złote Kutasy nie ma co tracić czasu. A szkoda... Kutasy fajne. No ale ok, jeśli zdołam sobie zrobić selfie pod Pałacem Kultury i Nauki, będę wniebowzięty.

Swoją drogą- szczęście mam do przyjaźni z ludźmi o wielkim sercu. Gdyby nie Thomas, Alexis, Brat i Artista, pewnie nie by nie było ze mną zbyt fajnie.

A w oczekiwaniu na weekend obserwujemy fatalną perukę Taylor i ślinimy się do młodego Eastwooda (młodszy ode mnie, a takie ma kurze łapki wokół oczu... jednak lepiej się zakonserwowałem). 

Aha- wygrał "grafitowy zmierzch". Stracham się ino tylko, czy w kuchni nie będzie teraz jak w piwnicznej izbie.




2 komentarze: