sobota, 5 września 2015

Co w torebuni?

Kiedyś napisałem tekst, w którym ostro skrytykowałem plecaczki, noszone przez mężczyzn po trzydziestce, którzy nie wybierają się na uczelnię lub w góry. Damn, jak mi się wtedy oberwało! Komentarze się posypały, jak gromy z jasnego nieba, mniej więcej na równi z tymi, które wywołał wpis krytykujący sandały. Widać to newralgiczny temat. Dobrze więc. Nie ruszajmy nadwrażliwców z plecakami. Przyznać jednak trzeba, że człowiek zarabiający nieco poniżej średniej krajowej nie będzie nosił drugiego śniadania w skórzanej teczce. Dlatego ci, których nie stać na zakup garnituru, pożądanego bardzo mocno przez pracodawcę, jednak nie na tyle, by uwzględnić jego zakup podczas kształtowania poziomu pensji, wybierają torebunię. Albo reklamówkę. I to jest fakt proszę Państwa, a nie przyczynek do natrząsania się z biednych ciotek, powyginanych od fatalnego dla kręgosłupa przeciążenia na jedno ramię.

Oczywiście, co się da można poupychać po kieszeniach. Szczęśliwie jednak dla naszego stylu i wyglądu, a niefortunnie dla strony praktycznej, moda bezpowrotnie i brutalnie odebrała nam bojówki, które oprócz tego, że niesamowicie przytłaczały sylwetkę, to jednak miały mnóstwo wszelkiej maści kieszeni i kieszonek, w których można było ukryć portfel, zapalniczkę, maczetę i zestaw kluczy francuskich. I co teraz? Spodnie, w których ledwo można złapać oddech, nie wspominając nawet o tak niedorzecznym pomyśle, jak przybranie pozycji siedzącej, nie pomieszczą nawet jednorazowego biletu komunikacji zbiorowej, nie wspominając już o telefonach komórkowych, które na przestrzeni lat znów zaczęły ewoluować do rozmiarów solidnej cegły, tylko nieco bardziej płaskiej.

Skazani jesteśmy na torebunie. Trzeba mieć miejsce na chusteczki higieniczne, gdyby się człowiek posmarkał ze wzruszenia. Musimy gdzieś schować klucze od domu, auta, pracy, skrytki pocztowej i mieszkania znajomych, którym przyjdzie nam się opiekować w czasie ich nieobecności. Torebunie w swych przepastnych czeluściach skrywać będą ładowaczkę do telefonu, scyzoryk, w razie gdyby chciało nam się pociąć siebie, kogoś, lub coś dookoła. Stare papierzyska, paragony, trochę bilonu, karty kredytowe i lojalnościowe, wizytówki swoje, a częściej cudze, niepiszący długopis, śrubkę, która od czegoś wypadła, rzeczone wcześniej drugie śniadanie i paczkę gum do żucia, żeby zneutralizować skutki kaca. I gdzie to wszystko trzymać jeśli nie w jakiejś sakwie odpowiedniej? No nie da się, za dużo w tym zbyt ważnych przydasiów. 

Co znajdzie się w mojej torebuni? Przenośny, składany parasol, żeby uchronić moje loki w razie niepogody, albo zdzielić przez łeb napastnika, drąc przy tym mordę na najwyższym diapazonie, co i tak jak znam okolicę, w której przyszło mi się poruszać, nie zrobi wrażenia na nikim. Słuchawy, żeby skutecznie odciąć się od świata zewnętrznego i uzupełnić swój wizerunek mającego wszystko w dupie. Tabletka alprazolamu, celem zapobieżenia ofiarom w ludziach, gdyby odcięcie się od świata było jednak nieskuteczne. I jak na damę przystało, maciupki atomizer z perfumami, żeby się okadzić w momencie kiedy potrzebna jest zasłona dymna (im mocniejszy jest zapach tym bardziej dezorientuje wroga). Dodatkowo, ponieważ moja głowa pracuje w sobie tylko znanym trybie, podsuwając mi pomysły w najmniej oczekiwanym momencie, noszę ze sobą notes. Nigdy nie wiadomo kiedy wpadnę na coś wiekopomnego. I żel antybakteryjny- bądźmy szczerzy, podawanie ręki nie jest zbyt higieniczne.

Wiem doskonale, że za chwilę odezwą się głosy stuprocentowych samców, którzy świetnie sobie radzą bez żadnych akcesoriów, służących transportowi rzeczy mniej lub bardziej potrzebnych. Ze mną jest jednak inaczej. Z wieloma innymi też. Dlatego targamy cały dobytek w czym się da, w głębokim poważaniu mając głosy krytyki. Ponoć ludzie są chorobliwie uzależnieni od rzeczy. Cóż, wpiszcie to na moją, przydługą już nieco, listę uzależnień.

Udanej soboty Misie!

15 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Naturalnie.
      Jesteś młodszą wersją mnie, droga Charlotte.

      Usuń
    2. Wow, Hello I am Charlotte, nice to meet you :)

      Usuń
    3. Charlotte? Charlotte York?
      Nice to meet you, I'm Carrie ;)

      Usuń
  2. też mam torbę na ramię, teczkę trzeba trzymać :P od jednego i drugiego można się powyginać i przegiąć :P

    -mix

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszyscy jesteśmy powyginani i przegięci. Różni nas tylko stopień odchylenia :)

      Usuń
    2. a niektórych pochylenia :)

      -mix

      Usuń
    3. Giętkość i gibkość w naszej branży się ceni.

      Usuń
  3. Torebki moja pasja! Mam ich 12. Do tego 3 plecaki. Kupowanie butów to przeżytek :>

    Jared

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 12 LOL ;-) tylu nie mam

      -mix

      Usuń
    2. Zazdroszczę dwunastu. Dla mnie to problem dobrać torbę odpowiednią. Żeby na dupie nie podskakiwała, żeby wszystko zmieściła i jednak nie wyglądała na za dużą.
      Stanowczo lepiej mi idzie z butami, chociaż tutaj już straciłem rachubę. Ale ostatnio wyrzuciłem z osiem par, więc mogę nabyć drogą kupna następne!

      Usuń
    3. mi podskakuje wtedy, gdy włożę za dużo rzeczy do środka czyli np. parasol

      -mix

      Usuń
    4. Tajemnicą jest kształt- lepiej się nosi taką, która jest bardziej podłużna.

      Usuń
  4. Najgorsze w tym wszystkim jest fakt, że im większa torba tym gorzej cokolwiek w niej znaleźć... Przydasie same się generujac zabierając cenną przestrzeń do poszukiwań np kluczy czy portfela.

    Majkeloski pozdrawia 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogi Majkeloski- cóż Ty za przepastne wory ze sobą nosisz?

      Usuń