Niestrudzona, z platynową kurtynką na głowie, w piramidalnym biustonoszu i kroplami potu na czole przewraca więc sterty talerzy i kubków, dostając oczopląsu od kolejnych kobaltowych atrakcji, prezentowanych przez niezliczoną ilość manufaktur i zakładów. Ze wstrętem odrzuca solniczki i pieprzniczki stylizowane na bycze jaja, oraz serwetniki o kształcie waginalnym, a także maselniczki-sutusie. Krystle wie czego szuka i chociaż folklor jest jej daleki, to działa dalej z obłędem w oczach, ukontentowana wielce, ze komuś może sprawić radość. Szuka więc desperacko, wytrwale, ale z sukcesem znajdując a to pedalski imbryczek, a to miseczki na owsiankę lub orzeszki do piwa, a to kieliszki do jajek. Dzielna mała Krystle! You go girl!
Morał z tego taki, że kiedy się kogoś kocha, to nawet nie straszne jest buszowanie na czworakach w stercie ceramicznych skorup i mniej lub bardziej świadome uprowadzania zawartości koszyka zakupowego przestraszonych japonek, które w turystycznym szale trafiły do ceramicznego zagłębia Denver.
Zatem szukając jebanej muszki, Krystle nie zdążyła już nic mądrego skreślić. Pisała tylko na kolanie, odgarniając kurtynkę z oczu i trzepocząc rzęsami z głębokiego poruszenia. W ferworze walki z japonkami zrozumiała jednak, że chociaż serce ma głupie, to jednak dobre. I sama do siebie uśmiechnęła się na moment, dziękując Bogu za to, że nie jest aż taką suką, na jaką wygląda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz